Zielona energia to taka, która nie zanieczyszcza otoczenia. Do niej zaliczamy na pewno generację prądu z promieniowania słońca. Cicho, czysto, bez wysiłku. Ale żeby do tego było spokojnie to musi być bezpiecznie. Czy zastanawialiście się co jest gwarancją bezpieczeństwa w przypadku tak już powszechnych instalacji fotowoltaicznych? Czy w ogóle stanowią one dla nas jakieś zagrożenie? Zapraszam do przeczytania całości artykułu.
Nasza najbliższa gwiazda jest naprawdę ogromnym generatorem. Wyliczono, że pokrycie panelami ćwiartki powierzchni Sahary wystarczyłoby na wyprodukowanie energii jaką w ciągu roku zużywa cała ludzkość (w 2017 roku było to 18TW) . Na dziś ta wizja jest mało realna (głównie z powodów geopolitycznych jak i technicznych – przesył tak wielkiej mocy na duże odległości byłby bardzo trudny do zrealizowania).
Co prawda pojedyncze, małe, domowe instalacje cechują się parametrami zaledwie kilku-kilkunastu kW, niemniej jednak w przewodach łączących panele płynie prąd o wartości kilkunastu Amper. Gdy prąd płynący w danej instalacji na swej drodze napotyka opór, wydziela się ciepło. O ile to ciepło jest odbierane w zamierzony i kontrolowany sposób – nie ma problemu. Gorzej, gdy pojawia się na takim elemencie, który nie jest przystosowany do jego rozpraszania.
Co może być nieoczekiwanym oporem w instalacji PV?
Oczywiście wszelkiego rodzaju połączenia 😉 Dlatego doświadczone firmy instalatorskie zdają sobie sprawę z konieczności stosowania nie tylko wysokiej jakości złącz, ale także zapewnieniu, że oba łączone elementy pochodzą od tego samego producenta.
Na rynku wytworzył się pewnego rodzaju standard (MC-4), pochodzący od bardzo popularnej w tej branży marki złącz. Wiele innych firm, chcąc czynnie uczestniczyć w boomie na fotowoltaikę także umieściło w swojej ofercie kompatybilne elementy. Niestety to dopasowanie nie do końca jest stuprocentowe.
Jednym z pozoru drobnym detalem może być konstrukcja styków. Projektując część męską jak i żeńską jako komplet, dany producent zapewnia idealny styk elektryczny po ich połączeniu. Minimalne różnice w przypadku przeciwnych złącz dwóch różnych dostawców mogą wprowadzić dodatkową niezamierzoną rezystancję, która stanie się źródłem problemu.
To samo z izolatorami i uszczelnieniami – części metalowe wewnątrz muszą być skutecznie chronione przed możliwością wnikania wilgoci w obszar łączenia, gdyż pojawiająca się po czasie korozja degraduje materiał powodując przegrzewanie lub nawet iskrzenie, które gwałtownie niszczy elementy. Pół biedy, jeśli wynikną z tego tylko zbędne straty mocy lub instalacja przestanie działać (zawsze można ją naprawić), natomiast gorzej, jeśli stanie się to źródłem pożaru (co niestety zdarza się w praktyce). Z tego powodu żaden producent złącz nie dopuszcza (a wręcz wyłącza z jakiejkolwiek odpowiedzialności) możliwości używania na jednym połączeniu wtyczek pochodzących z różnych firm.
Nie na darmo każdy z nich przeznacza sporo zasobów na odpowiednie zaprojektowanie elementów i nie zezwala na kopiowanie rozwiązań 1:1 przez swoich konkurentów. Niskie tolerancje montażowe, dobór odpowiednich materiałów, właściwy kształt styków, gwarantowane siły dociskowe – to wszystko opracowywane jest w celu zapewnienia bezawaryjnej pracy instalacji przez kilkadziesiąt lat.
Jak uchronić się przed ryzykiem?
Kupując panele od jednego producenta mamy na wszystkich przewodach zastosowane te same wtyki – łączymy je w szereg i po problemie. Jednak dany string fotowoltaiczny musimy doprowadzić do inwertera – wtedy zaleca się odcięcie skrajnych wtyków na panelach i zastąpienie ich złączami, które zastosujemy na kablach doprowadzających do przetwornicy lub dalszej skrzynki czy szafki rozdzielczej. Praktycznym rozwiązaniem byłoby zastosowanie złącz w zupełnie innym standardzie – unikniemy wtedy przypadkowego błędu ludzkiego (jeśli nie będzie pasować to znaczy, że coś jest nie tak).
Takim innym rynkowym standardem jest SUNCLIX, który zapewnia właściwe, długotrwale niezawodne połączenie.
Nie można go pomylić/połączyć fizycznie z wtykiem innego producenta i jest szalenie łatwo montowalny. Wystarczy zdjąć izolację z końcówki przewodu, wprowadzić kabel przez dławnicę, zatrzasnąć kciukiem sprężynę zaciskową, skręcić obudowę i gotowe!
Bez zbędnych zaciskarek, czy rozsypujących się wokół „dodatkowych elementów”. Po połączeniu obu wtyków, bez użycia wkrętaka w celu odryglowania – nie ma ryzyka rozpięcia obwodu. System SUNCLIX to nie tylko wtyki z zaciskiem sprężynowym, ale również gniazda/przepusty przez ściankę szafki czy urządzenia (z powodzeniem stosowane przez niektórych producentów inwerterów czy skrzynek z ochronnikami przeciwprzepięciowymi).
Alternatywnie dostępne są także tańsze wtyki ze stykami zaciskanymi i ryglowaniem rozłączanym akcesoryjnym kluczem, czy bezpieczniki topikowe w szczelnej obudowie do zastosowań zewnętrznych.
To, że wszystkie elementy pochodzą od jednego producenta sprawia, że ich konstrukcja w obszarze styku elektrycznego, uszczelnienia czy ryglowania jest identyczna. Można więc je bezpiecznie stosować w ramach jednej instalacji.
Polecam więc stosowanie złącz SUNCLIX od Phoenix Contact. Wtedy będzie można nucić pod nosem piosenkę autorstwa Magdy Umer – „Zielono mi, i spokojnie…” 😉
Dowiedz się więcej o złączach SUNCIX
Chcesz poznać więcej naszych rozwiązań? Subskrybuj Newsletter dla Elektroników.
Autor: | Piotr Andrzejewski – Menadżer Segmentu przyłączy do Urządzeń | email: pandrzejewski@phoenixcontact.pl |