Z lokalnej firmy do lidera na rynku – historia Phoenix Contact Wielkopolska oczami naszych pracowników!

From |

Za rok nasza firma obchodzi 25-lecie! Zapraszamy do wyjątkowego wywiadu z osobami, które pracują w Phoenix Contact Wielkopolska od początku istnienia firmy.

Zaprosiliśmy Alicję Fogel – Kierownika Działu Kadr, Izabelę Rybicką – Kierownika Warsztatu M&I, Anię Michocką i Dorotę Rosolską – Specjalistki ds.rozliczenia produkcji, Agnieszkę Schulc-Nolkę – Kierownika Zaopatrzenia i Dystrybucji, Piotra Rybickiego – Kierownika Działu Wtryskowni DC, Pawła Brzozowskiego – Technologa procesu wtrysku, Macieja Machuckiego – Kierownika Wydziału M&I oraz Wiktora Prętkiego – Kierownika Działu Jakości.

To oni przybliżą nam historię, o której mało kto wie. Dowiemy się jak to się zaczęło oraz co w ich perspektywie uległo zmianie przez te lata.

Zabierzemy Was teraz w podróż w czasie. Zacznijmy więc od początku… Czy pamiętacie jak powstała nasza firma?

Iza: Początki naszej firmy zaczynają się w budynku przy ul. Wiatrakowej 30 w Nowym Tomyślu. To tam znajdowały się firmy POLFORM oraz POLMONT.
Piotr: Firma POLFORM, była odpowiedzialna za wykonywanie form wtryskowych oraz produkcję detali z tworzyw sztucznych.
Alicja: POLMONT został powołany 1 kwietnia 1994 roku. Była tam pierwsza produkcja i montaż ręczny. Na czele obu tych firm stał Prezes Eugeniusz Poplewski, a tłumaczem był Herbert Laskowski.
Paweł: Pamiętam jak dziś kiedy Prezes Poplewski zaprosił mnie do siebie do biura i poinformował, że dopina współpracę z firmą z Niemiec. Wisiała u niego ogromna mapa Europy, na której pokazał mi, gdzie jest Blomberg. Wtedy zobaczyłem po raz pierwszy makietę hali 1 i plany podboju Phoenixa.
Alicja: Zgodnie z planami rozbudowy zaczęto szukać działek budowlanych. Pan Herbert znalazł ziemię i pojechał do Niemiec reprezentować Prezesa Poplewskiego. Nikt się nie spodziewał, że wróci jako Prezes PPE Wielkopolska (PPE – Przedsiębiorstwo Produkcji Elektronicznej, przyp. red.)! Samo powołanie spółki PPE odbyło się 16 września 1994 roku, chwilę później ruszyła budowa Hali 1.
Wiktor: Nie wiem czy wiecie… ale to ja wybudowałem tą firmę (śmiech). Pracowałem w firmie REMO-BUD, który budował naszą pierwszą Halę. Byłem tam kierownikiem transportu. Miałem doświadczenie w kontroli jakości i ówczesny Prezes zatrudnił mnie później w PPE na stanowisku kontrolera.
Piotr: Jakiś czas przed PPE była także produkcja w barakach naprzeciwko dzisiejszego Brico Marche.
Ania: Do Hali 1 przenieśliśmy się 1 grudnia 1995 roku.

Pierwsza montażownia (fot. 1, i 2) i Prezes Herbert Laskowski (fot. 3)

Jak wspominacie przejście z POLMONTU lub POLFORMU do PPE?

Iza: Porównanie tych firm do PPE to jak porównać dzień do nocy.
Ania: Dokładnie. To był całkiem inny świat. Początkowo byłyśmy w barakach i czekałyśmy na nową halę, ale jak tam weszłyśmy i zobaczyłyśmy błysk tych hal… Zrobiło to na nas ogromne wrażenie.
Paweł: Pamiętam jak po raz pierwszy wszedłem na Halę wtryskowni… Nigdy wcześniej nie widziałem niczego podobnego. Czasy komuny były szare. Park maszynowy w Polformie również był sędziwy. A tu wszystko nowe. Ten błysk posadzek, pachnące nowością maszyny… przeskok cywilizacyjny. Jedyne co mnie przeraziło to oprogramowanie wtryskarek w języku niemieckim (śmiech). Co ciekawe jeszcze 2 wtryskarki są u nas!
Piotr: Faktycznie pierwsze wrażenie to błysk hal i porządek. W porównaniu z Polformem, gdzie wszędzie były trociny, olej i stare maszyny to była ogromna różnica. W nowych wtryskarkach wszystko było elektroniczne – ustawienia wprowadzało się przez panel dotykowy. Bardzo duży skok technologiczny. Bardzo zaskoczył mnie fakt, że dostałem ubrania robocze. W Polformie wszystko było we własnym zakresie. Zauważyłem inne podejście. Szkoda, że teraz inni tego nie dostrzegają, nie mają tego porównania.

Oficjalne przekształcenie z PPE (Przedsiębiorstwa Produkcji Elektronicznej) na Phoenix Contact Wielkopolska nastąpiło w 2004 roku.

Jak to się stało, że trafiliście do Phoenixa?

Ania: Ja nie wierzę, że to tyle czasu minęło. Czuję się dalej na 18 (śmiech). Pracowałam w POLFORMIE praktycznie od samego powstania firmy na montażu. Zatrudniłam się, aby dorobić na wakacje, a tak zostałam do dzisiaj. Nigdy wcześniej nigdzie nie pracowałam i nawet nie szukałam pracy przez ten czas.
Iza: Razem z Dorotą zaczęłyśmy pracę w POLMONCIE na montażu tego samego dnia – 13.10.1994 roku.
Dorota: Do dzisiaj mnie bolą palce jak wspominam te długie sztyfty (śmiech).
Agnieszka: Rozmowę rekrutacyjną miałam z Prezesem Herbertem Laskowskim, a 2 dni później pracę w PPE rozpoczęłam wraz z p. Małgorzatą Kromą 1 września 1995 roku. Na samym początku nie pracowałam w logistyce, ponieważ jej jeszcze nie było. Ten dział dopiero miał się utworzyć. Pomagałam Renacie Brzozowskiej w rozliczaniu osób i z panią Małgosią tłumaczyłam dokumenty technologiczne.
Maciej: Mnie przyjmował też Pan Prezes Laskowski w 1996 roku od razu do PPE. To także była moja pierwsza praca po liceum. Zostałem przyjęty na Wtryskownię. Zaczynałem na wtryskarce, którą nazywaliśmy „Babcią”. I tak się zaczęła moja historia.
Piotr: Muszę jeszcze dodać, że zanim nas zatrudniono na Wtryskownię dokładnie sprawdzili naszą wiedzę z przetwórstwa tworzyw. Wymagane było też doświadczenie. Kierownik Wtryskowni w Blombergu Pan Erich Bliner (z tłumaczem) sprawdzał wiedzę techniczną wszystkich Kandydatów.

Porównajmy sobie jak wyglądała praca kiedyś, a jak wygląda dziś. Czy naprawdę tak wiele się zmieniło?

Ania: Jeśli chodzi o pracę na produkcji to początkowo z Niemiec dostawałyśmy zlecenie na 1000 sztuk. Pamiętam, że największym stresem było prawidłowo naklejenie etykiety. Każdy element był odliczony i nie mieliśmy nic w zapasie. Wszystko było na wagę złota.
Dorota: Kiedyś też nie było tak, że części Panie miały obok siebie lub na regałach. Każdy musiał sam pojechać po swoje części, a dopiero potem mógł montować. Artykuły się często zmieniały – codziennie montowało się coś innego. Utkwiło mi też, że nikt nie wymagał od razu norm.
Iza: To koleżanka obok mówiła jaka jest norma na danym artykule. Premie były uznaniowe i nie były jeszcze uzależnione od ilości.
Ania: Pamiętam jak bardzo nam zależało na wyrobieniu normy.
Iza: Jak zaczynałam pracę biurową to nawet komputerów nie było. Wszystko pisaliśmy ręcznie. Dzisiaj trudno to sobie nawet wyobrazić.
Alicja: W tamtych czasach nasze komputery to tony zeszytów 100 kartkowych (śmiech)! Niemcy już prowadzili wszystko w komputerach, a ja pracowałam na zeszytach i nigdy nie miałam w nich błędu. Z czasem nie było mnie już widać za tymi zeszytami.
Agnieszka: Tak jak powiedziała pani Ala kiedyś pracowaliśmy na systemie operacyjnym opierającym się na kartce i długopisie , a w chwili obecnej korzystamy z szeregu systemów operacyjnych ułatwiających nam pracę np. SAP. Pamiętam, że kartoteki papierowe prowadziliśmy dość długo, ale zawsze nasze ewidencje były bardzo dokładnie.

Pamiętacie pierwszy komputer w firmie?

Alicja: Jednymi z pierwszych komputerów w firmie był ten do drukowania etykiet i do obsługi programu kadrowo-płacowego – był to rok 1997.  Pamiętam, kiedy pierwszy raz naliczyłyśmy na nim wypłatę… zaciął się i cały czas drukował, a my nie potrafiłyśmy go wyłączyć. Jak go odłączyłyśmy od prądu zaczął ponownie drukować wypłaty od początku. Niestety, nie było wtedy telefonów komórkowych, w firmie był jeden telefon stacjonarny, ale i tak nie mogłyśmy dodzwonić się do informatyka, który był z Poznania. Straciłyśmy 5 kartonów papieru! Jakby tego było mało nie było wtedy niszczarek i niewykorzystane wydruki cięłyśmy przez kolejne 3 dni. Pierwszej wypłaty nigdy nie zapomnę… (śmiech).

Jak wyglądał obieg dokumentów?

Alicja: Mieliśmy jeden komputer, jeden fax (u Pana Prezesa) i jeden telefon. Pamiętam, jak sekretarka zepsuła ten fax, to Prezes Laskowski krzyczał, że zepsuli mu okno na świat!
Maciej: Dokładnie. Był jeden fax u Prezesa. Kiedyś mnie wezwał słowami „Panie Machucki proszę do mnie..” Człowiek z sercem na ramieniu wystraszony biegł do biura: ”Dzień dobry, Prezes mnie wzywał.” – „Jakieś faxy do Ciebie chłopcze…”.
Agnieszka: Tego się nie da zapomnieć (śmiech). Wszystkie dokumenty w firmie czyli (rachunki, dokumenty dostawy, CMR-ki itp.) musiały iść przez ten fax. Nasze faktury sprzedażowe były przez niego wysyłane do PxC, a jak była dostawa materiałów, to wszyscy musieli chodzić odbierać u Prezesa wydruki. Przez noc zbierało się parę kilometrów tych papierów.

Zakończenie budowy 4 hali

Co się zmieniło przez te 25 lat życia w firmie?

Ania: Wszystko się zmieniło. Z firmy rodzinnej przekształciliśmy się w korporację, co ma swoje plusy i minusy. Z biegiem czasu zmieniło się podejście do pracy. Człowiek bardzo ją szanował i każdy się starał jak najwięcej zrobić, aby pracodawca był zadowolony.
Wiktor: Czuło się mocno ten obowiązek pracy.
Ania: I do dzisiaj go czujemy. Każdy miał także bardzo duży szacunek do przełożonego.
Dorota: Dokładnie. 20 lat temu przełożony był dla mnie jak święty. Było nas też mniej, każdy się znał.
Alicja: Często były spotkania z pracownikami. Mówiliśmy tam o problemach czy też składaliśmy sobie życzenia wigilijne. To jest coś, co utkwiło mi w pamięci. Teraz nie ma takiej możliwości, żebyśmy spotkali się wszyscy razem, bo jest nas znacznie więcej. Moje serce zostało w firmie rodzinnej, doceniam korporację, ale nie jej anonimowość. Brakuje mi tych relacji między ludźmi.
Maciej: Zmienił się też sposób pracy. Na początku typowy montaż, teraz coraz więcej maszyn i innowacyjna technologia.
Wiktor: Wdrożenie pracownika jest aktualnie spokojniejsze i bardziej przejrzyste. Nowa osoba jest prowadzona za rękę, ma opiekuna. Kiedyś tak nie było.
Ania: Pomimo, że czasami pracowało się wyjątkowo ciężko na niektórych artykułach lub przy danej prasce to nikt nie zgłaszał uwag i pomysłów jak można coś usprawnić. Myśleliśmy, że jeśli to przyszło z Niemiec, to musi tak być i koniec.
Wiktor: Tak, dopiero z czasem nasza świadomość się rozwinęła i zaczęliśmy wkładać własną myśl i realizować pomysły usprawniające. Teraz kierownicy sami wychodzą z inicjatywą do pracowników „A może macie jakiś pomysł jak to ulepszyć?”
Maciej: Co pokazuje jak kultura w organizacji zmieniła się na bardziej „leanową”.

20-lecie firmy Phoenix Contact Wielkopolska

Jaki był Waszym zdaniem najważniejszy etap w rozwoju firmy?

Iza: Trudno powiedzieć. To nie był jeden dzień. Każdy etap był ważny i coś wniósł. Wszystko było planowane i generowane na podstawie bieżących potrzeb.
Dorota: Niektóre rzeczy się robiło, nie myśląc, że to będzie takie przełomowe dla rozwoju firmy.
Piotr: Jak dla mnie przełomowe momenty to budowa Hal 5 i 6 oraz nowej, bardzo dużej Wtryskowni. Stale inwestujemy w zakup nowych maszyn i urządzeń. Ulepszamy nasz park maszynowy. Nasz magazyn także robi wrażenie.
Iza: Myślę, że jednym z ważniejszych etapów było pojawienie się Prezesa Dziuby. Był to powiew nowej energii. Wychodził do ludzi i pytał wszystkich o wszystko. Znajdował problemy i starał się je rozwiązać. Miał także dużą wiedzę techniczną na każdy temat.

Pierwsze wbicie łopaty pod budowę hali 5 i 6

Jesteśmy ogromnie ciekawi jaka jest historia Waszej kariery w PxCW!

Maciej: Ja chyba nie pracowałem tylko w kadrach i księgowości (śmiech). Zaczynałem od wtryskowni. Później przeszedłem do biura i byłem jednym planistą w firmie. Następnie zostałem Kierownikiem działu logistyki, działu zakupów, małej produkcji, większej produkcji i jeszcze większej produkcji… a teraz jestem kierownikiem całego wydziału.
Ania: Ja zaczynałam od montażu, potem byłam Grupową i Brygadzistką. Następnie awansowałam na stanowisko Specj. ds. planowania produkcji. Teraz pracuje jako Specj. ds. rozliczenia.
Alicja: Na początku zajmowałam się kadrami, płacami, księgowością, sekretariatem, pocztą, zaopatrzeniem a w szczególności odprawami celnymi. Musiałam sobie z tym wszystkim poradzić.
Agnieszka: Pani Ala to „Człowiek orkiestra”, pamiętam jak przyszła, to tylko było czuć wiatr, jak przechodziła między biurami. Pracę w PxCW zaczęłam jako specjalista ds. logistyki i była to moja pierwsza praca po ukończeniu szkoły. W chwili obecnej jestem Kierownikiem Działu Zaopatrzenia i Dystrybucji.
Piotr: Ja zaczynałem jako monter, ale taki od wszystkiego. Tutaj bardzo dużo się nauczyłem i poznałem dział od podszewki. Później zaproponowano mi stanowisko brygadzisty. Pracy było bardzo dużo, przyjeżdżały nowe produkcje. Pracowaliśmy 7 dni w tygodniu przez bardzo długi czas. Następnie awansowałem na nowe stanowisko w firmie – Kierownika Warsztatu Wtryskowni. Nic nie było mi obce na tym obszarze, ponieważ znałem wszystkie stanowiska i procesy. Pozwolono mi zarządzać po swojemu, to był kluczowy moment w mojej karierze. Z czasem pojawiła się konieczność podziału Wtryskowni na ICC i DC. Byłem za to odpowiedzialny, co nie było łatwym zadaniem. Udało mi się wszystko dobrze zorganizować i zostałem Kierownikiem WTR ICC. Z czasem przeniosłem się na Wtryskownię DC.
Wiktor: Ja od razu przyszedłem do kontroli jakości. I tak w porównaniu z innymi to się zastanawiam czy byłem tak kiepski i mówili, aby nie dawać mnie nigdzie indziej, czy po prostu byłem dobry i dlatego tyle lat pracuje w jednej specjalizacji. Nie wiem tego do dzisiaj. Ale skoro jestem tutaj 22 lata to chyba nie było tak źle (śmiech).

Dział Wtryskowni (fot. 1, 2), Laboratorium (fot. 3), Narzędziownia (fot. 4)

Podzielcie się jakąś ciekawostką z życia firmy, o której mało kto wie!

Wiktor: Kiedyś dużo się paliło papierosów w biurach.
Maciej: Swego czasu był zakaz jeżdżenia samochodami w delegację i lataliśmy tylko samolotami.
Paweł: Jeśli chodzi o firmę rodzinną, to nazwisko Brzozowski tutaj góruje. Naliczyłem 9 osób.
Agnieszka: Kiedyś wyroby gotowe były zbierane aż przez cały tydzień na wysyłkę do Blombergu. Wysyłane było tylko jedno auto w tygodniu, a teraz wysyłamy trzy auta dziennie z naszymi wyrobami, czyli 15 aut tygodniowo!
Maciej: Pamiętamy też i miło wspominamy naszego portiera Pana Henia Rekiel („Popiołka”), który był bardzo zaangażowany w swoją pracę.
Alicja: Dziś odprawa celna trwa minutę, jak robi się to przez internet. Kiedyś trwało to czasami 2 dni. Trzeba było stać w długiej kolejce, a 5 godzin w spędzone w urzędzie celnym to był bardzo dobry wynik. Na szczęście prawo celne miałam w małym paluszku, zawsze miałyśmy porządek w dokumentach i PPE cieszyło się dobrą renomą w urzędzie. Nigdy nas nie wyrzucili z kolejki.
Piotr: Mało kto wie o żartach, jakie robiliśmy sobie wtedy na wtryskowni, a było ich bardzo dużo (śmiech). Jednego razu wysmarowaliśmy smarem klamkę od wejścia do wtryskowni i poszliśmy zapalić. Nagle kumpel zawołał „JASIU IDZIE!!!”(Kierownik Jan Kośmider przyp. red.), więc szybko pobiegliśmy wyczyścić tę klamkę, ale było już za późno…Kierownik wszedł na wtryskownie. Jak zareagował? Nic nie mówiąc o smarze, zawołał wszystkich i soczyście uścisnął każdemu rękę na dzień dobry.
Paweł: Kiedyś nakrzyczałem na osobę, która była na wtryskowni bez odpowiedniego stroju ochronnego. Pamiętam jak krzyknąłem „No stój kto idzie! Osoba nieupoważniona i bez kasku nie powinna tutaj przebywać!!!” Okazało się, że to był Pan Prezes Dziuba.

Przed jakimi wyzwaniami staliście kiedyś, a jakimi dziś?

Iza: Wyzwania były adekwatne do czasu, w którym byliśmy. Szedł nurt, a my się w tym nurcie odnajdywaliśmy. Firma się szybko rozwijała, a my razem z nią. Tak samo jak technologia.
Agnieszka: Dla mnie wyzwaniem kiedyś było zapewnienie materiałów komisjonowanych do zleceń produkcyjnych (pracowaliśmy na materiałach powierzonych), których ewidencja odbywała się w kartotekach papierowych. W chwili obecnej wyzwaniem jest zapewnienie takiego przepływu materiałów, aby zapewnić dostawy do klienta na czas i nie zaburzyć ciągu produkcyjnego.
Alicja: Aktualnie wyzwaniem jest obsłużyć na czas 3000 osób już nie w jednym zakładzie, ale w dwóch. Pracujemy na termin, nie mogę sobie pozwolić na to, żeby wypłaty poszły z opóźnieniem.

Nowe hale nr 5 i 6 w całej okazałości

Co Wam utkwiło w pamięci i będziecie miło wspominać?

Iza: Pierwsza podwyżka. To była podwyżka razem z trzynastką. Było to dla nas duże zaskoczenie.
Ania: To też miło wspominam – jak pewnego razu zarabiało się x zł i nagle dostaliśmy podwyżkę jeszcze raz tyle, pierwszą trzynastkę i bony na święta za jednym razem. Oprócz tego mój awans z brygadzistki na planistkę.
Piotr: Pamiętam też moment, kiedy Damian Bąkowski (Dyrektor ds. Technicznych) poprosił mnie razem z Prezesem, żebym prowadził szkolenia po godzinach dla zbrojarzy, którzy mieli przejść na operatorów. Poczułem się wtedy doceniony, że mogę dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem.

Jak kiedyś wyobrażaliście sobie plany rozwoju firmy? Czy dzisiejszy Phoenix dorównuje im czy może je przerasta?

Maciej: Nikt tak daleko nawet w myślach nie sięgał.
Ania: Patrząc na to ile się wydarzyło i jak firma się rozwinęła w głowie pojawia się myśl „co jeszcze może być lepiej?”… A firma ciągle nas zaskakuje!
Wiktor: Chociażby ostatnie remonty stołówki. Co chwile coś się zmienia i zawsze idzie do przodu w pozytywnym znaczeniu.
Alicja: Zawsze wiedziałam, że będziemy dużą firmą. Znałam plany rozwojowe firmy począwszy od pierwszego Prezesa Pana Laskowskiego. Jednak spodziewałam się maksymalnie 1500 pracowników i nigdy nie wyobrażałam sobie, że będzie to ponad 3000 osób!
Agnieszka: Kiedy byłam w Blombergu w roku 1995, pomyślałam sobie, że fajnie by było gdyby w Nowym Tomyślu też nasza firma tak wyglądała… ale nie sądziłam, że się rozwiniemy aż w takim stopniu. Myślałam, że oprócz hali nr 1 powstanie jeszcze jedna hala produkcyjna i nawet przez myśl mi nie przeszło, że w PxCW będzie taki nowoczesny magazyn wysokiego składowania i aż 6 hal! Jak patrzę jak rozwinęła się nasza firma na przestrzeni lat, to jest co podziwiać.

Dziękujemy za rozmowę!

Poniżej oś czasu z ważniejszymi wydarzeniami z życia firmy:

Magda i Olek

 

 

Share

Share

Tell your friends about us!

Contact

One thought on “Z lokalnej firmy do lidera na rynku – historia Phoenix Contact Wielkopolska oczami naszych pracowników!

  1. czy bez jest miododajny

    Bardzo inspirujący artykuł! Cieszę się, że Phoenix Contact Wielkopolska od małej lokalnej firmy stało się liderem na rynku. To świetny przykład rozwoju i sukcesu polskiego biznesu. Opowieści pracowników pokazują, że firma docenia ich zaangażowanie i oferuje im możliwości rozwoju. Gratulacje dla całego zespołu Phoenix Contact!

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.